My children came to one conclusion:
Dad should not have a driver's license. Even in the game.
But that only motivated me.
Today I had to prove that I can drive like a normal person.
… Of course, it did not work.
First mission: to see if I can drive the highway WITHOUT CRASH.
Distance: 20 kilometers.
Car: Bugatti Chiron Super Sport.
A simple goal – to keep the car on the road, not to fall into cacti, not to destroy Mexico.
Sara looked at me suspiciously.
Dad, really? You? 20 kilometers WITHOUT an accident?
–Yes. I'm ready.
Wait, I'll turn on the recording, Oskar added, as if he knew it would end in tragedy.
Start!
It started and for the first 10 seconds everything was perfect.
The engine roared, the Bugatti glided like a missile, I felt like the king of the highway.
– Dad, it looks... well? Alex was surprised.
I was shocked.
I really rode normally.
For the whole 20 seconds.
Because then I saw a small hill by the road.
And a question came to my mind.
What if I drive on it and see if the Bugatti can jump?
Sarah only had time to shout:
– DAD, NO!
But it was too late.
I bounced off the hill and launched like a rocket into space.
The Bugatti rotated in the air.
I flew over the entire highway.
Oskar made a sound that I had never heard before, something between horror and delight.
Alex buried his face in his hands.
Sarah couldn't breathe.
And Wiktor was screaming with excitement:
DAD MADE A PLANE OUT OF BUGATTI!!
After a few seconds I landed...
Straight in the cacti.
Wiktor clapped.
Sarah cried with laughter.
And Oskar only said:
And that's great. Now, Mexico has a new legend: the Bugatti-Cactus.
Mexico – 1, me – 0.
After my successful drive on the highway, I decided to do something that I DEFINITELY will succeed.
Dad, here's the challenge, Oskar said, marking a point on the map. You have to fly as far as possible from this ramp.
–Jump? –Asked.
–Yes. But a normal jump. Not the destruction of Mexico.
Sara looked at me menacingly.
"Dad, please do something normal at least once.
"Don't worry, it's just a jump," I assured, choosing Koenigsegg Jesko.
Start!
I accelerated to 400 km/h.
I approached the ramp.
Everything was perfect.
And then I accidentally turned.
On the fly.
And I blew up... but SIDEWAYS.
– DAD, WHAT ARE YOU DOING?! Oscar shouted.
–I DO NOT KNOW!
My Koenigsegg, instead of landing beautifully...
He turned five times, turned 360 degrees, did what looked like a skating pirouette and...
fell into the ocean.
Sarah could no longer speak.
Oskar folded the pad and left the room.
Alex sighed:
Dad, it's not GTA.
And Wiktor?
– DAD, BUT IT WAS THE BEST JUMP IN HISTORY!
Mexico – 2, me – 0.
After two defeats, I decided to do something simple.
A race on a straight road.
"Dad, this is perfect for you," Oscar said.
– So it can't go wrong! – added Wiktor.
Sarah was still not convinced.
I chose the Dodge Challenger Demon.
A straight way. No turns. I remembered aloud. I can't mess it up.
Start!
I started PERFECTLY.
I was the FIRST.
The car was speeding like a storm.
I was approaching the finish line.
And then, exactly five meters before the finish line...
I saw a bird flying over the road.
And I started to look at him.
And I missed the finish line.
AND I LOST.
Sara looked at me as the biggest loser in the history of games.
Dad.
–Yes?
– How can you lose a RACE WITHOUT TURNS?!
–Eee...
BECAUSE YOU WERE LOOKING AT A BIRD?!"
It was a nice bird.
Sara ceased to exist.
Oskar rolled his eyes.
Alex left the room.
And Wiktor?
– Dad... Can you record your races and upload them to the internet?
Mexico – 3, me – 0.
Definitely not.
Because Forza Horizon 5 is not just about racing.
It's art.
It's a test of my family's patience.
And as you can see, it's an experiment on how many times you can fall into the water in one game.
But one thing is certain:
I'm just getting started.
POLSKI:
FORZA HORIZON 5 – Dzień w którym złamałem wszystkie zasady Meksyku.
Moje dzieci doszły do jednego wniosku:
Tata nie powinien mieć prawa jazdy. Nawet w grze.
Ale to tylko mnie zmotywowało.
Dziś miałem udowodnić, że potrafię jeździć jak normalny człowiek.
…Oczywiście, to się nie udało.
Pierwsza misja: sprawdzenie, czy potrafię przejechać autostradę BEZ KATASTROFY.
Dystans: 20 kilometrów.
Samochód: Bugatti Chiron Super Sport.
Prosty cel – utrzymać auto na drodze, nie wpaść w kaktusy, nie zniszczyć Meksyku.
Sara spojrzała na mnie podejrzliwie.
– Tato, serio? Ty? 20 kilometrów BEZ wypadku?
– Tak. Jestem gotowy.
– Czekaj, włączę nagrywanie – dodał Oskar, jakby wiedział, że skończy się to tragedią.
Start!
Ruszyłe i przez pierwsze 10 sekund wszystko było idealne.
Silnik ryczał, Bugatti sunęło jak pocisk, czułem się jak król autostrady.
– Tata, to wygląda… dobrze? – zdziwił się Alex.
Byłem w szoku.
Naprawdę jechałem normalnie.
Przez całe 20 sekund.
Bo wtedy zobaczyłem małe wzgórze przy drodze.
I przyszło mi do głowy pytanie.
A co, jeśli wjadę na nie i sprawdzę, czy Bugatti umie skakać?
Sara tylko zdążyła krzyknąć:
– TATO, NIE!
Ale było za późno.
Odbiłem się od wzgórza i wystrzeliłem jak rakieta w kosmos.
Bugatti obracało się w powietrzu.
Przefrunąłem nad całą autostradą.
Oskar wydał dźwięk, którego nigdy wcześniej nie słyszałem, coś między przerażeniem a zachwytem.
Alex schował twarz w dłonie.
Sara nie mogła oddychać.
A Wiktor wrzeszczał z ekscytacji:
– TATA ZROBIŁ SAMOLOT Z BUGATTI!!!
Po kilku sekundach lądowałem…
Prosto w kaktusach.
Wiktor klaskał.
Sara płakała ze śmiechu.
A Oskar powiedział tylko:
– No i super. Teraz Meksyk ma nową legendę: Bugatti-Kaktus.
Meksyk – 1, ja – 0.
Po mojej udanej jeździe po autostradzie, postanowiłem zrobić coś, co NA PEWNO mi się uda.
– Tata, tu jest wyzwanie – powiedział Oskar, zaznaczając punkt na mapie. – Trzeba przelecieć jak najdalej z tej rampy.
– Skok? – zapytałem.
– Tak. Ale normalny skok. Nie zniszczenie Meksyku.
Sara popatrzyła na mnie groźnie.
– Tato, proszę, chociaż raz zrób coś normalnie.
– Spokojnie, to tylko skok – zapewniłem, wybierając Koenigsegga Jesko.
Start!
Rozpędziłem się do 400 km/h.
Zbliżyłem się do rampy.
Wszystko było idealne.
I wtedy przypadkiem skręciłem.
W locie.
I wyleciałem w powietrze… ale BOKIEM.
– TATA, CO TY ROBISZ?! – wrzasnął Oskar.
– NIE WIEM!
Mój Koenigsegg, zamiast pięknie wylądować…
przekręcił się pięć razy, obrócił o 360 stopni, zrobił coś, co wyglądało jak piruet łyżwiarski i…
wpadł do oceanu.
Sara już nie mogła mówić.
Oskar złożył pada i wyszedł z pokoju.
Alex westchnął:
– Tata, to nie GTA.
A Wiktor?
– TATA, ALE TO BYŁ NAJLEPSZY SKOK W HISTORII!
Meksyk – 2, ja – 0.
Po dwóch porażkach postanowiłem zrobić coś prostego.
Wyścig na prostej drodze.
– Tato, to jest idealne dla ciebie – powiedział Oskar. – Nie musisz skręcać.
– Czyli nie może się nie udać! – dodał Wiktor.
Sara wciąż nie była przekonana.
Wybrałem Dodge'a Challengera Demon.
– Prosta droga. Zero zakrętów. – Przypomniałem sobie na głos. – Nie mogę tego zawalić.
Start!
Wystartowałem PERFEKCYJNIE.
Byłem PIERWSZY.
Samochód mknął jak burza.
Zbliżałem się do mety.
I wtedy, dokładnie pięć metrów przed linią mety…
Zobaczyłem ptaka przelatującego nad drogą.
I zacząłem się mu przyglądać.
I przegapiłem metę.
I PRZEGRAŁEM.
Sara spojrzała na mnie jak na największego nieudacznika w historii gier.
– Tato.
– Tak?
– Jak można przegrać WYŚCIG BEZ ZAKRĘTÓW?!
– Eee…
– BO PATRZYŁEŚ NA PTAKA?!
– To był ładny ptak.
Sara przestała istnieć.
Oskar przewrócił oczami.
Alex wyszedł z pokoju.
A Wiktor?
– Tata… czy ty możesz nagrać swoje wyścigi i wrzucić do internetu?
Meksyk – 3, ja – 0.
Zdecydowanie nie.
Bo Forza Horizon 5 to nie tylko wyścigi.
To sztuka.
To test cierpliwości mojej rodziny.
I jak widać, to eksperyment na temat tego, ile razy można wpaść do wody w jednej grze.
Ale jedno jest pewne:
Dopiero się rozkręcam.