Dziennik #61/2024 - co za dzień

in polish •  5 months ago


    Źródło: Pixabay


    Dobry wieczór.

    Źle spałam. Nawet bardzo źle. Obudziłam się przed budzikiem i już nie mogłam usnąć dlatego wstałam stosunkowo wcześnie. Nie mogłam zjeść śniadania, bo miałam być na głodniaka na badaniach dlatego ubrałam się, wyprowadziłam psa i pojechałam do medycyny pracy.

    Na miejscu było zabawnie. Dziki tłum ludzi pomimo tego, że ja spodziewałam się, że w piątek będzie luz. Duży błąd. Pomimo tego, że byłam w przychodni bardzo wcześnie to przede mną było z 20 osób. Nic to, usiadłam grzecznie i czekałam. Kiedy w końcu nadeszła moja kolej byłam zdziwiona, że nikt nie pyta mnie o zaświadczenie o ukończeniu leczenia. Dostałam skierowanie na badanie krwi [bez sensu, bo robiłam niedawno, ale nie obchodziło to ich] i RTG płuc. Tego pierwszego nawet nie sprawdzam, bo nie ma po co, a drugiego nie mam jak odebrać, bo pracuję w godzinach odbioru. Także trochę to sobie poleży. Rzuciłam fajki [dzisiaj mijają równo trzy miesiące od ostatniego papierosa], więc może tragedii na RTG nie będzie. Ogólnie nie polecam badania, bo trzeba gołymi cyckami przylgnąć do zimnej płyty i jest niefajnie. Zabawne było to, że nie wiem po co były zlecane te badania skoro i tak bez wyników poszłam do lekarza medycyny pracy, który jedynie mnie zapytał jak się czuję ["dobrze"] i bez tych wyników podbił mi badania na trzy lata. Po co zatem są te badania? Nie wiem i nawet się nie domyślam. Przecież zakładając, że mam tragiczne wyniki to nikt mi przecież świstka o zdolności do pracy nie cofnie. No nic, nie rozumiałam tego kompletnie.

    Po całej tej batalii po godzinie 10 zameldowałam się w pracy. Z ciężkim sercem od razu poszłam na rozmowę do nowych kierowniczek i tu zaskoczenie, ale zostałam otoczona opieką i troską. Kierowniczka powiedziała, że wie dlaczego miałam zwolnienie i mam jej pełne wsparcie i nikt mnie nie zwolni. Dostałam również czas na de facto przeszkolenie na nowo na stanowisku pracy, bo raz, że bardzo długo mnie nie było, a dwa bardzo dużo się pozmieniało. To oczywiście wywołało frustracje mojego współpracownika, ale jestem do tego przyzwyczajona, bo on zawsze jak ma coś zrobić to miauczy. Byłam bardzo zaszokowana podejściem kierowniczek do mnie, bo naprawdę byłam pewna, że otrzymam wypowiedzenie, a tak dostałam szansę i zrobię wszystko, żeby tego nie spieprzyć. Wiem, że jedno zapicie i lecę z roboty bez mrugnięcia okiem. Nie zawalę tego choćby nie wiem co. Dzień minął mi na odgrzebywaniu się z maili, bo było ich ponad 1500, a i tak nie zdążyłam wszystkich przeczytać. Gdy wybiła 16:00 udałam się do szatni, przebrałam się i pojechałam do domu. Brakowało mi tego rytmu dnia.

    W drodze powrotnej zajechałam do Biedronki i kupiłam słodycze, pizzę i makaron, bo postanowiłam zrobić sobie dobrze z okazji powrotu do pracy. Od nadmiaru emocji automatycznie pojawiły się u mnie głody alkoholowe dlatego wybrałam mniejsze zło czyli żarcie. Mój plan na jutro to nic nie robić i się objadać.

    Po powrocie do domu poszłam z psem na spacer i zadzwoniła do mnie koleżanka ze wspólnoty czy nie chcę wpaść na kawę. Wstyd się przyznać, ale ja nie mam doświadczeń we wpadaniu na kawę. Zawsze z kimkolwiek się widziałam to chodziło o picie alkoholu. W pierwszej chwili chciałam automatycznie odmówić i zaszyć się w domu, ale po chwili mnie tknęło, że to strasznie pijane zachowanie dlatego zgodziłam się wpaść. Było bardzo fajnie. Byłyśmy w piątkę i było bardzo dużo śmiechu do łez. To było dla mnie zupełnie nowe doświadczenie, że można siedzieć przy kawie i słodyczach i tak świetnie się bawić. Kurde, ta trzeźwość to jednak potrafi być super. Posiedziałyśmy do wieczora i po 20 wróciłam do domu.

    Gdy piszę te słowa jestem totalnie zmęczona. Bardzo dużo emocji, na szczęście z przewagą tych pozytywnych, dlatego czuję się trochę jakby mnie czołg przejechał. Mimo wszystko jestem z siebie dumna, bo poradziłam sobie bardzo dobrze moim zdaniem. Nie napiłam się, a to najważniejsze. Wzięłam już leki nasenne i idę się położyć do łóżka, bo chciałabym jutro w miarę wcześnie wstać, żeby sobie pokorzystać z dnia. Co z tego wyjdzie zobaczymy, bo może być tak, że się zaczytam w książce o Peaky Blinders. Jestem zadowolona z tego jak wszystko się układa, gdy nie piję. Oby tak dalej.

    Do jutra!

      Authors get paid when people like you upvote their post.
      If you enjoyed what you read here, create your account today and start earning FREE VOILK!