Dziennik #139/2024 - sinusoida

in polish •  2 months ago


    Źródło: Pixabay


    Dzień dobry.

    Prawie w ogóle nie spałam. Sen z powiek spędzał mi samochód i pierwszy dzień pracy w Żabce. Oba te czynniki stresowały mnie na tyle, że nie mogłam zmrużyć oka. Koło 4 już się poddałam i wstałam rozpocząć dzień, bo bez sensu było leżenie w łóżku. Poszłam z psem na spacer i pięknie przywitaliśmy poranek wśród ćwierkających ptaków, ale byłam potwornie zmęczona i bardzo się bałam, ze to wpłynie na moją wydolność w pracy.

    Gdy wybiła godzina zero wyszłam z domu i poszłam na tramwaj. Musiałam dojechać na drugi koniec miasta, a z racji tego, że nie mam samochodu to postawiłam właśnie na ten środek lokomocji. Na szczęście zdążyłam na czas i bez nerwów dotarłam do pracy. Moja szefowa jest bardzo miła, dała mi firmowy polar i pokazała obsługę kasy fiskalnej. A w zasadzie komputera, bo to bardziej komputer niż kasa. Praca nie jest trudna, obsługiwałam już klientów i szło mi całkiem nieźle. Trochę jak to ja musiałam się postresować, ale to nic. Było naprawdę fajnie. Obsługiwałam klientów, dokładałyśmy towar na półki, było spoko. Ustaliłyśmy stawkę 20 zł za godzinę [w niedzielę 25] i choć szału nie robi to nie zamierzam narzekać. To nie jest ciężka praca. Bardziej zmartwił mnie fakt, że nie każdy weekend będzie dla mnie roboczy, ale to nic, może z czasem, gdy nabiorę większej wprawy to się zmieni. Dzisiaj pracowałam tylko cztery godziny i było naprawdę spoko. Póki co złego słowa nie powiem o pracy w Żabce.

    Powrót do domu zajął mi trochę czasu, bo uciekł mi tramwaj, a na kolejny musiałam czekać prawie 20 minut. Nie dziwię się, że ludzie wolą jeździć samochodami jak moje miasto jest tak fatalnie skomunikowane. Masakra. Po dotarciu do domu padłam do łóżka, ale wyrwał mnie z niego zanim zasnęłam kolega, który ma mi pomóc ogarnąć naprawę auta, że jest już wolny i możemy jechać zobaczyć co z tym gratem.

    Podłączył komputer, spisał błędy i pojechaliśmy do domu, bo nie było sensu się nad rzęchem modlić. Po powrocie padłam spać, bo byłam już naprawdę wykończona. Wstałam to zrobiłam sobie jedzenie i dostałam telefon od kolegi, że prawdopodobnie problemem jest immobilizer czy jak to się pisze i naprawa to kilkaset złotych. Załamałam się kompletnie, ponieważ nie mam takich pieniędzy, mam 580 zł na przeżycie do wypłaty, więc jak mam wydać na naprawę samochodu kilkaset złotych? Będę musiała się gdzieś zapożyczyć. Drugim faktem, który mnie dobił jest to, że nie wiadomo kiedy auto będzie sprawne, a ja potrzebuję go na dojazdy do pracy, ponieważ zaczynam pracę o takiej godzinie, że żadnym autobusem nie dojadę. Jestem zmęczona trudnościami na jakie wystawia mnie los. Mam wrażenie, że moje życie w ostatnim czasie to jedna wielka próba czy w końcu się złamię i zapiję czy jednak będę się trzymać. Jeszcze się trzymam, ale jak długo można znosić ciosy? Jestem już tym zmęczona i to bardzo.

    Mój humor jest straszny. Jestem zmęczona, przybita i zrezygnowana. A do pewnego momentu to był naprawdę fajny dzień. Dopóki nie myślałam o aucie. I niby wiem, że posiadanie samochodu wiąże się z kosztami, ale na Boga ile można? Czy nie mogę mieć auta, które po prostu działa? Czy proszę wszechświat o zbyt wiele? Sama już nie wiem. Chcę tylko spokojnie żyć i spłacać długi, żeby w końcu się od nich uwolnić, a widać i tak proszę o zbyt wiele. Nie wiem już co mam robić, żeby było dobrze, naprawdę.

    Jestem wykończona zarówno fizycznie jak i psychicznie.

    Do jutra.

      Authors get paid when people like you upvote their post.
      If you enjoyed what you read here, create your account today and start earning FREE VOILK!