Źródło: Pixabay
Dobry wieczór.
Nie udało mi się dzisiaj szybko wstać. Zwlekłam się z łóżka dopiero koło ósmej. Chciałam wstać wcześniej, żeby uniknąć upału przy porannym spacerze z psem, ale mi się to nie udało. Niestety już o ósmej był straszny skwar. Ograniczyłam spacer do niezbędnego minimum, bo i pies nie miał ochoty na spacer. Po powrocie do domu nie chciał jeść śniadania i po jakimś czasie zwymiotował. Idę z nim w tym tygodniu do weterynarza, bo dzieje się za dużo dziwnych rzeczy z nim ostatnio i nie chcę tego bagatelizować. W poniedziałek rano zadzwonię, żeby się umówić na wizytę.
Cały dzień przesiedziałam przed komputerem. Nie chciało mi się nic. Ten upał mnie dobija. W pewnym momencie popołudniu termometr wskazywał 35 stopni w cieniu. Przecież w takich temperaturach nie idzie normalnie funkcjonować. Kolejny dzień nie mam totalnie apetytu i jedynie piję dużo wody. Jedyne co w siebie dzisiaj wmusiłam to dużo fasolki szparagowej. Jest mi na tyle gorąco, że nawet na kebaba nie mam ochoty, a to już o czymś świadczy.
Powinnam się dzisiaj wcześniej położyć, bo jutro muszę wstać na szóstą do pracy, ale w tym skwarze kompletnie nie chce mi się spać. Mieszkanie jest nagrzane, a otworzenie okien mam wrażenie, że jeszcze pogarsza sytuację. Mam po prostu dość.
Wracam oglądać mecz i mam nadzieję, że Niemcy przegrają.
Do jutra.