Źródło: ChatGPT
Dobry wieczór.
Poddaję się z @poprzeczka. Nie mam siły walczyć, ale o tym później.
SOBOTA.
Położyłam się spać w piątek koło 22 i całą sobotę nie miałam siły wstać. Pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się tak długo spać. Miałam z dwie pobudki, bo pies musiał za potrzebą i to było wszystko. Nigdy nie miałam takiego poziomu zmęczenia, że nie mogłam ustać w pionie. Nic nie zjadłam, trochę tylko wypiłam wody i spałam dalej jak mops do niedzieli do rana. Szok i niedowierzanie. Jak bardzo musi być zmęczony człowiek, żeby tak długo i mocno spać? Nie wiem. Nie miałam nawet siły pisać dziennika, więc wrzuciłam post z draftu i wróciłam spać.
NIEDZIELA.
Niby wstałam koło siódmej, ale nadal byłam bardzo zmęczona, więc ogarnęłam siebie, psa, trochę HIVE i poszłam spać dalej. Cały mój organizm krzyczy o sen. Nigdy, ale to przenigdy nie byłam jeszcze w takim stanie. Pospałam sobie do 10:30, ogarnęłam się na tyle na ile było to możliwe i pojechałam z rodzicami do babci i dziadka. Było miło jak zawsze. Kawka, ciasteczko. Tata uświadamiał babcię, że powinni upoważnić kogoś z rodziny do konta bankowego i innych rzeczy, bo nie daj Bóg coś się wydarzy to będzie masakra. Rozumiem, że takie rozmowy są ważne, ale bardzo mnie bolą, bo uświadamiają mi, że już bliżej niż dalej do ich odejścia i bardzo mnie to boli. Nie poradzę sobie z tym.
Tata zaprosił nas na obiad, więc pojechaliśmy do przyjemnej knajpki. Moja dieta została w ten weekend kompletnie zrujnowana, ale się nie poddaję i jutro wracam na właściwe tory. Zjadłam kotleta z kurczaka i choć był pyszny to w głowie miałam tylko ten ociekający tłuszcz. Potem poszliśmy na jarmark świąteczny, ponieważ moja kochana bratanica miała swój pierwszy występ taneczny. Dała czadu. Trochę się myliła i gubiła, ale uwzględniając fakt, że ma dopiero trzy latka to uważam, że poszło jej wspaniale! Dumna ciocia biła brawo jak szalona. Szkoda, że było tak zimno, ale i tak było fajnie. Po występach przeszliśmy się po stoiskach, bo rodzice powiedzieli, żebym sobie wybrała jakąś ozdóbkę. Fajne były te stoiska, bo nie było jakiegoś naciągania na zdechłe żarcie tylko rękodzieło lokalnych wyrobników. Wiele rzeczy mi się bardzo podobało, a już stroiki ze słomy zniszczyły mi mózg jak można coś tak pięknego zrobić, ale moje serce skradł pan pingwinek. Jest piękny, ma ściąganą czapeczkę i zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Poznajcie mojego nowego kompana życiowego:
Źródło: fotografia własna
Po powrocie do domu po prostu padłam spać. Jestem nadal tak katastrofalnie zmęczona, że trudno mi to opisać słowami. Teraz, gdy to piszę, jest godzina 21 i szczerze mówiąc po wystukaniu tych słów idę się też położyć. Mam nadzieję, że jak dzisiaj jeszcze solidnie pośpię to jutro wstanę już mniej martwa. Nie sądziłam, że tak bardzo będę odchorowywać ten maraton w pracy. To już lata nie te chyba..
Na szczęście teraz już będzie spokojnie, więc i tutaj będę już aktywniejsza. Bardzo chciałabym już jutro dojść do siebie, bo ile można spać? Najgorsze w tym wszystkim jest to, że takie osłabienie kojarzy mi się z czasem picia i najnormalniej w świecie mam suchego kaca. Zdecydowanie potrzebuję więcej regeneracji.
Było miło, ale idę się już położyć, bo oczy na zapałki.
Do juterka!