Dzisiaj był jeden z tych dni, które pozostawiają w nas smutek i bezsilność. W naszym domu od kilku dni krąży wirus, powoli przechodząc z jednej osoby na drugą, jakby wcale nie miał zamiaru szybko nas opuścić. Każdy z nas czuje jego obecność, ale dzisiaj najcięższy cios padł na naszą najmłodszą córeczkę.
Widok jej małego ciałka, walczącego z chorobą, to coś, czego żaden rodzic nie jest w stanie znieść spokojnie. Gdy patrzę na nią, widzę, jak bardzo ten wirus ją osłabia. Jej maleńki organizm próbuje walczyć, ale w tej chwili potrzebuje nas bardziej niż kiedykolwiek. Próbujemy być dla niej wsparciem, okazywać jej miłość i ciepło, które mogą dać jej choć trochę ulgi. Każdy jej bolesny grymas – to cios w nasze serca.
Nie mogę przestać myśleć, jak bardzo bezsilna czuję się w tej sytuacji. Jako rodzic chciałabym zrobić wszystko, aby ulżyć jej w cierpieniu. Czasami jedyne, co mogę zrobić, to trzymać ją za rączkę, głaskać po główce i szepnąć słowa otuchy. Nie wiem, ile jeszcze potrwa ta walka, ale wiem jedno – jesteśmy w tym razem, i zrobimy wszystko, aby nasza córka wróciła do zdrowia.
W trudnych chwilach takich jak ta, jeszcze bardziej doceniam wartość rodziny i siły, którą w sobie mamy, by stawić czoła wyzwaniom. Choroba może nas osłabić fizycznie, ale nie złamie naszej miłości i wsparcia dla siebie nawzajem.❤️❤️❤️